poniedziałek, 5 grudnia 2011

Zapomniana taca i chustecznik

Dla odmiany od szycia wreszcie powstały jakieś ozdabiane przedmioty. W zeszłym roku narobiłam się przedmiotów na prezenty i okazało się, że sama dla siebie jeszcze prawie nic nie zrobiłam. Trzeba to było szybko naprawić.

Z dna mojej magicznej szafki została wyciągnięta zapomniana już taca - leżała tam co najmniej kilka miesięcy biedna i opuszczona aż wreszcie doczekała się! Została ozdobiona motywem jak dla mnie idealnym na tacę: kawowo-herbacianym. Nie mogło oczywiście się obejść również bez widoku drewna - kocham drewno w  każdej postaci więc jego struktura została w części tylko zabejcowana. Akurat jeśli ozdabiam coś drewnianego uważam, że nie ma co niszczyć naturalnego piękna a jedynie można go delikatnie podciągnąć.

Tak więc powstała taca:


I w nadziei, że zima może jeszcze będzie w tym sezonie powstało zabezpieczenie smarkatkowe czyli chustecznik w stylu delikatnie romantycznym ale również z drewnem:


niedziela, 4 grudnia 2011

Zapachniało świętami... pierniczki z witrażykami i bez

Za oknem znowu pada...niestety deszcz nie śnieg ale na poprawę humoru proponuję pierniczki. Pachną obłędnie, cały dom jest wypełniony ich zapachem co zdecydowanie wprawia nas w miły nastrój. Ohhh czuję święta...

Najwięcej zabawy schodzi z samym pieczeniem bo trzeba czekać aż jedna partia się upiecze żeby wstawić drugą ale warto. Całość prac zajęła ok. 3,5 godz. A teraz pierniczki kruszeją i miękną w pojemnikach no i czekają aż można je będzie polukrować przez świętami. Chociaż w dziwny sposób te bez lukru znikają jeszcze szybciej ;)


Pierniczki


Składniki:

250 g miodu
200 g cukru pudru
80 g masła
3 jajka (o temperaturze pokojowej)
800 g mąki pszennej
1 łyżyczka sody
2 łyzeczki kakao
1 opakowanie przyprawy do piernika
1 lub 2 paczki landrynek kolorowych

żeby ładnie się błyszczały należy posmarować:
1 jajko
1 łyżka mleka

Sposób przygotowania:
Wlewamy miód do garnka i dodajemy masło a następnie podgrzewamy aż wszystko się rozpuści. Dodajemy cukier puder (u nas zrobiony z 200g zwykłego białego cukru blenderem) i przyprawy do piernika. Do dokładnym wymieszaniu masę należy lekko przestudzić ale uważać żeby za bardzo nie stężała. Następnie dodajemy kolejno jajka i szybko mieszamy łyżką.

W trakcie rozpuszczania miodu i masła warto dodać do maki pszennej sodę i kakao. Proponuję robić to w misce, w której będziemy mieszali całość masy piernikowej.

Do mąki, dodajemy ciepłą masę cukrowo-piernikową i włączamy mikser. Nie przejmujcie się jeśli ciasto nie odchodzi od miski - takie właśnie ma być lekko klejące. W różnych przepisach znalazłam informację żeby ciasto wstawić do lodówki na kilka godzin, ja wstawiłam je zaledwie na 30 min żeby stężało a i tak pierniczki są pyszne.

Po wyjęciu z lodówki ciasto porcjujemy i wałkujemy podsypując mąką (klei się). Po rozwałkowaniu powinno mieć grubość ok 3 mm i teraz możemy przystąpić do wycinania kształtów foremkami i układania na blasze. Pamiętajcie żeby zostawić między piernikami sporo miejsca - rosną :)



Jeśli chcemy mieć witrażyki to wystarczy roztłuc paczkę landrynek na kawałki - im mniejsze kawałki tym bardziej kolory się wymieszają a im większe tym kolory będą wyraźniejsze. Następnie w kształcie np serca wycinamy mniejsze serce i wkładamy tam potłuczone landrynki - z górką. Efekt murowany. 


Przed wstawieniem do piekarnika możemy wykroić za pomocą np słomki do picia dziurki na wstążeczki - ale mi zawsze zarastają w pieczeniu więc robię to po upieczeniu.

Wkładamy do nagrzanego do 170 stopni piekarnika na 10 minut. Po tym czasie wyjmujemy pierniczki i smarujemy jajkiem roztrzepanym z mlekiem i wkładamy ponownie do piekarnika na 2 minuty.


Lukrować możemy od razu ale jeśli chcemy żeby poleżały do świąt to radzę się wstrzymać. :)

Smacznego!

A to nasza wesoła twórczość własna:

 


sobota, 3 grudnia 2011

Nowa odsłona salonowego żyrandola

Jest!!! Udało się!!! Prace ukończone!!!
Sama nie dałabym radę to więcej niż pewne, że ta praca to dla co najmniej 2 osób. Na szczęście mam wspaniałego męża, który nawet na moje najgłupsze pomysły reaguje z entuzjazmem :)

Wszystko trwało aż tydzień ale warto było. Powstał i wisi - żyrandol ze sznurka bawełnianego i kolorowych koralików.
Nie będę pisała, że wykonanie to miła i lekka praca, wręcz przeciwnie jego wykonanie to mordęga - łatwo się robi małe projekciki np bombki ale wykonanie prawie metrowego żyrandola trwało kilka godzin. Ale warto było nie dość, że mieliśmy trochę frajdy we dwoje to jeszcze żyrandol świetnie sprawdza się wieczorami dając piękne światło poprzez ażurowy splot i migoczące koraliki.

Po długich poszukiwaniach okrągłego balonu (wszystko zależy jaki chcecie kształt żyrandola osiągnąć) można przystąpić do pracy. Popatrzcie i poczytajcie sami jak go robiliśmy:

Rzeczy, których potrzebujesz:
  • okrągły balon lub piłka - średnica ok 70 cm
  • klej wikol
  • pojemnik na klej i pędzel
  • sznurek bawełnianyzki
  • nożyc
  • kolorowe koraliki ok. 30 szt
  • szpilka 
  • rękawiczki jednorazowe
  • kij od szczotki, 2 krzesła i zabezpieczenie podłogi, np kartony

Sposób przygotowania:
krok 1
Mocujemy kij od szczotki między dwoma krzesłami a do niego dowiązujemy balon. Nie zapomnijcie o przyklejeniu do podłogi kartonów mających na celu zabezpieczenie jej przed kapiącym klejem. Rozcieńczamy na oko wikol tak żeby nie był bardzo wodnisty ale też delikatnie się rozrzedził i moczymy w nim sznurek. Aby odsączyć nadmiar kleju ze sznurka (inaczej będzie się ślizgał z balonu) możemy przecisnąć go przez włosie pędzla.

Nie polecam smarowania balona klejem i na to przyklejania sznura bo pomiędzy nićmi powstanie skorupka z kleju, którą (jeśli chcemy mieć ażurowy żyrandol) trzeba będzie wyciąć a to jest bardzo mozolna praca.


krok 2
Owijamy namoczony sznurek dookoła balonu wg własnego widzi misie. Najlepiej robić to zmieniając kierunki wtedy będzie najładniejszy splot. Pamiętajmy aby od góry zostawić puste miejsce -nie owinięte sznurkiem na przeciągnięcie żarówki a od dołu miejsce na ewentualną wymianę żarówki spalonej.


Im gęściej owiniemy balon tym trwalszy klosz otrzymamy ale jednocześnie będzie dłużej schnął.


krok 3
Po upływie ok. 48 godzin sprawdzamy czy klej wysechł. Może się zdarzyć, że nadal jest mokry wtedy trzeba zostawić na jeszcze kilka godzin. Po dokładnym wyschnięciu delikatnie próbujemy oddzielić balon od sznurka ale nie przebijajmy go od razu bo cała konstrukcja może się zapaść. Dopiero po odklejeniu balona możemy z niego spuścić powietrze.

Między niektórymi nićmi na pewno jest klej, który możemy powycinać lub zostawić w zależności od naszej wizji. My go zostawiliśmy bo dodawał tylko uroku i nie było go wiele.

Oczywiście całość prac była dokładnie nadzorowana jak widać:


krok 4
Do miejsca gdzie będziemy przeciągać żarówkę dowiązujemy sznurki tak żeby pozwoliły nam zamontować klosz do haka w suficie. 

Koraliki możemy dowiązać za pomocą niteczki lub dokleić klejem. Ja wybrałam opcję dowiązywania ponieważ chciałam żeby w koralikach odbijało się światło żarówki. 

A oto efekty:



I jeszcze kilka zdjęć z sesji wieczornej:



piątek, 2 grudnia 2011

Placek po węgiersku, zbójnicku lub zwykły ziemniaczany z sosem

Nazw dla tej potrawy jest od mnóstwo co restauracja to inaczej się nazywa. Dla mnie najlepiej brzmi placek ziemniaczany z sosem - w moim rodzinnym domu na takie placki mówiło się też bliny tylko podawało się je wtedy posypane cukrem.

Moją ulubioną wersją tego dania są małe placuszki ziemniaczane (na patelni mieszczą się 3 szt) polane sosem z kurczaka (tu znowu ukłon w stronę mojego męża miłośnika kurczaków) na to polana łyżka śmietany i odrobinę sera. No dietetyczne danie to to nie jest ale jakie pyszne...


Placki ziemniaczane z sosem 

Składniki:
Placek:
7-8 średnich ziemniaków
2 jajka
1 cebula
1-2 szklanka mąki
olej do smażenia (ok. 1 łyżka oleju na 1 placek)
przyprawy: vegeta, czosnek, gałka muszkatałowa, pieprz

Sos:
1-2 piersi z kurczaka
1-2 papryki najlepiej różnokolorowe
1 cebula
3 ząbki czosnku
2 łyżki oleju
2 szkl. wody
2 łyżki mąki
przyprawy: sól, pieprz, ostra papryka, listek laurowy
żółty ser do posypania wg uznania
śmietana

Sposób przygotowania:
Przygotuj sos: mięso umyj, pokrój w kostkę i obsmaż na rozgrzanym oleju (ok. 10 min). Następnie przełóż mięso do garnka i zalej wodą. Przypraw pieprzem, papryką, listkiem laurowym (nie sól) i podgotuj na małym ogniu. Po 10 min dodaj sól i gotuj dalej, aż mięso będzie bardzo miękkie. 

W tym czasie oczyść paprykę i pokrój ją w kostkę. Cebulę obierz i posiekaj w talarki. Podsmaż warzywa na rozgrzanym oleju (ok. 5 min), a następnie dodaj do wywaru z mięsa. Ja dodałam jeszcze pieczarki. Dodaj czosnek i wszystko razem duś przez ok. 15 min. 

Jeśli jest potrzeba zagęść sos mąką.

Przygotuj placki: ziemniaki obierz i zetrzyj na tarce z małymi oczkami w trakcie tarcia ziemniaków zetrzyj cebulę - nie będzie tak szczypać. Nie dodawaj krojonej cebuli - będzie się przypalała w trakcie smażenia. Dodaj jajka, mąkę, przyprawy i wymieszaj. Na patelni rozgrzej olej i usmaż na rumiano z obu stron duże placki. Można usmażyć jeden duży placek ale ja jak pisałam wolę kilka małych. Odsącz placki z nadmiaru tłuszczu na papierowych ręczniczkach.

Wyłóż placki na talerze, polej je gulaszem. Przed podaniem jeśli chcesz polej śmietaną i posyp startym żółtym serem.



czwartek, 1 grudnia 2011

Czas zacząć świąteczne dekoracje

No i mamy wreszcie grudzień. Co prawda za oknem wcale grudniowo nie jest - nie ma śniegu ani nawet mrozu to można zacząć przygotowywać grudniowo-świąteczne dekoracje.

Korzystając z okazji, że w prezencie urodzinowym dostałam przecudną maszynę do szycia - moją pierwszą z różnorodnością ściegów w ilości 66 :) poszyłam różne cudawianki. Głównie skupiłam się na tym, żeby nauczyć się szyć więc...

Na pierwszy rzut poszła poszeweczka powstała jakiś czas temu aczkolwiek nie dokończona ze względu na to, że pożyczona maszyna nie dawała rady przyszyć aplikacji. Nowa dała radę :) i zrobiła to 3 razy szybciej!!!
Takie poszeweczki robi się wręcz banalnie więc pewnie nie są to ostatnie. Może za jakiś czas pokuszę się o poszeweczkę z suwakiem bo ta posiada tylko klapkę. Póki co i tak jestem zadowolona...

Dodatkowo powstało kilka prostszych poszeweczek na salonowe poduchy - w różnych kolorach i z różnych materiałów ale w podobnym stylu :)




Dodatkowo zainspirowana wczorajszą mocno późno-wieczorną wyprawą do Ikei i zakupem różnorodnych materiałów na co najmniej 2 miesiące - powstały serduszkowe zawieszki. Miałam mały problem z zachowaniem ich kształtu ale ostatnia wyszła najładniej na pierwszą spuśćmy zasłonę milczenia... W sumie wykonanie też nie było bardzo trudne ale początkującemu "maszyniście" sprawiło trochę problemów.

A sposób:
1. Wyciąć kształt z szablonu na 2 kawałkach materiału
2. Do jednej strony pierwszego materiału po lewej stronie przyszyć fizelinę
3. Złożyć obie części materiału prawymi stronami do siebie, ale trzeba pamiętać żeby zostawić kawałek nie przeszyty żeby można było serce przeciągnąć na prawą stronę.
4. Zawieszkę ze wstążki wszyć w trakcje przeszywania
5. Po przewróceniu na prawą stronę zszyć brakujący kawałek


 



Przy okazji widać kilka ściegów jakie posiada moja maszyna :)

wtorek, 29 listopada 2011

Po chińsku - kurczak z orzechami nerkowca


Dziś w mojej kuchni dziś króluje chińszczyzna. A w zasadzie jej namiastka bo po pierwsze nie mam woka - jestem szczęśliwą posiadaczką kuchenki indukcyjnej a po drugie nie mam pojęcia co wyjdzie z tego przepisu bo nigdy go nie robiłam. Poza moim lubieniem kuchni orientalnej może się okazać, że potrawa to niewypał :) Zobaczymy za chwilę...



Kurczak z orzechami nerkowca



Składniki (na 4 porcje):
[przepis pochodzi z książki Chinese food made easy]

500 g piersi z kurczaka
białko
łyżka mąki ziemniaczanej
1 cebula, posiekana w piórka
2 cebule dymki, posiekane
1 czerwona papryka
1 żółta papryka (użyłam zielonej)
czosnek i/lub imbir
2 łyżki sosu sojowego
3 łyżki wywaru z kurczaka lub wody
4 łyżki orzechów nerkowca, uprażonych na suchej patelni
sól, świeżo mielony pieprz
ryż do podania

Sposób przygotowania:


Pokroić piersi kurczaka na paski. Wymieszać białko z mąką ziemniaczaną i olejem sojowym. Dodać kurczaka do białka z mąką i dobrze wymieszać. Drobno posiekać czosnek, podobnie imbir, dymkę pokroić na kawałki o długości 25 milimetrów, a paprykę na cienkie paski. Rozgrzać wok/patelnię/wysoki garnek, wlać olej, a kiedy zacznie dymić, dodać czosnek i imbir, wymieszać. Dodać cebulkę, paprykę i smażyć 1 minutę, po czym zdjąć warzywa z patelni. Następnie wrzucić do woka kurczaka, smażyć 2-3 minuty, dodać cebulą i paprykę. Wsypać orzechy, dodać wcześniej sporządzony bulion z sosem sojowym, wymieszać i podawać bezpośrednio po przyrządzeniu.

Po skonsumowaniu okazało się, że jednak się udało. "Chińczyk" wyszedł delikatny i łagodny. Nastęnym razem dodam jeszcze do niego chili :) Na ostro też pewnie będzie pyszny.
Ciekawe też swoją drogą jak bardzo różniłby się smakiem z woka zamiast z garnka :) Chyba będę musiała zakupić...

Wiankowo

Z racji tego, że zostało mi jeszcze świerkowych gałązek a żal je wyrzucać bo są piękne i pachną świętami -powstał kolejny wianek na drzwi wejściowe. Tym razem już z odrobiną akcentów świątecznych.



Do zrobienia posłużyła mi baza z poprzedniego wianka - niestety odrywając poprzednie dekoracje okazało się, że nie mam rękawiczek jednorazowych więc moje ręce wyglądają jakby przechodziły różyczkę - są cale w piękne różowe plamki po igiełkach. Na szczęście nie mam uczulenia na leśne produkty więc powoli same znikną.

Wichura za oknem a w domu - co za zapachy...

  


Od kiedy moda na muffinki pojawiła się w Polsce dość często goszczą one w moim piekarniku. Najlepsze muffinki dla mnie są średnio słodkie i wcale nie czekoladowe a bananowe. Tak naprawdę miłość do nich zawdzięczam mojemu mężowi bo to właśnie on woli smaki owocowe niż czekoladowe.

Najlepsze muffinki zawsze wychodzą z przepisów Nigelli  Lawson szczególnie na specjalne okazje urodzinowe jak wczoraj! Są idealne do herbaty na ciepło i zimno a robi się je naprawdę ekspresowo! 
Polecam!




Muffinki bananowe wg Nigelli z książki "Nigella ekspresowo"

Składniki:
3 dojrzałe banany
125 ml oleju roślinnego
2 jajka
250 g mąki
100 g cukru
1/2 łyżeczki sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia

oryginalnie: 150 g kawałków toffi lub białej czekolady, ja nie dodaję niczego bo i tak są pyszne

Sposób przygotowania:
Piekarnik nagrzewany do 200 stopni. Banany rozgniatamy widelcem. Jajka i olej ubijamy razem a suche składniki mieszamy osobno . Do suchej masy dodajemy pulpę bananową i mokre składniki i mieszamy razem łyżką. Wychodzi 12 babeczek, po około 2 łyżki surowej masy każda. 
Nigella zaleca piec 20 minut w 200 stopniach.

Smacznego!


Muffinki zostały podane jako tort ze względu na urodzinową okazję :)





poniedziałek, 28 listopada 2011

Wianek adwentowy

Wczoraj zaczął się adwent - jak dla mnie jeden z milszych czasów oczekiwania w roku. A w tym roku podwójnie oczekujący ;) W skrócie zbliża się Boże Narodzenia, gwiazdka, miejmy nadzieję śnieg i zima!
Ohh już się nie mogę doczekać...

Zgodnie z tradycją kiedyś chyba ewangelicką przygotowywane były wieńce adwentowe z  żywych gałązek, wstążek i świec. I tak w I niedzielę adwentu zapalana była jedna świeca a w kolejne niedziele dodawano kolejne świece i również je zapalano.

Moje cierpiące na ADHD rączki też postanowiły taki wieniec wykonać.

Do wykonania potrzebne będą:

1. Koło - w moim przypadku gąbka florystyczna dostępna np w kwiaciarniach
2. Świece - 4 szt
3. Poinsecja zwana inaczej Gwiazdą Betlejemską
4. Wstążka
5. Gałązki świerku
6. Szyszki
7. Nożyczki i pistolet do kleju, drucik, nitka



Sposób wykonania:

1. W gąbkę wbijamy nasze gałązki świerkowe i żeby bardzo nie odstawały owinąć je możemy drucikiem lub nitką.




2. W świeczki wbijamy drucik i mocujemy je między igliwiem



3. W całość wbijamy kwiaty





4. Całość możemy ozdobić wstążkami i szyszkami - najlepiej tu posłużyć się pistoletem do kleju.


 

Miłej zabawy :) A oto efekty:










piątek, 25 listopada 2011

Indyjskie glony

Jakiś czas temu w pracy kolega postawił obok siebie pudełeczko ze swoim obiadem. Z zdziwieniem przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę nie mogąc odgadnąć co też tam jest. Pachniało obłędnie - mocnymi przyprawami i pomidorami... Niezrażona niczym zapytałam go:
"A z czym ty te pomidory masz z glonami?!"
Owe glony stały się przysłowiowe w całym moim zespole ale do tej pory często je gotuje bo okazały się przepysznym szpinakiem z tofu lub kurczakiem (zależy od wersji) i pomidorami.


Indyjskie glony – czyli tofu/kurczak ze szpinakiem i pomidorami

Składniki: 
- ok. 250 g świeżego, młodego szpinaku lub szpinak mrożony (koniecznie w liściach) 
- 1 opakowanie tofu naturalnego ok. 180-200g lub podwójna pierś z kurczaka 
- 1 duża cebula 
- 2 ząbki czosnku 
- puszka pomidorów w puszcze lub 3 duże pomidory bez skóry 
- 2-3 łyżki pasty Tikka Masala (polecana pasta Marks&Spencer) 
-2 łyżki koncentratu pomidorowego 
- przyprawy (gorczyca, papryka chilli, kolendra mielona, garam masala) 
- olej (3-4 łyżki) 
- sól 
- cukier 
- pieprz

Sposób przygotowania: 
1. Na oleju uprażyć lekko przyprawy (gorczyca, papryka chilli, kolendra mielona, garam masala) do momentu lekkiego zbrązowienia; następnie dodać pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek – podsmażyć. 
2. Dodać szpinak – jeśli liście są duże należy je rozdrobnić – podsmażyć do momentu zmniejszenia objętości 
3. Na osobnej patelni na niewielkiej ilości tłuszczu podsmażyć pokrojone w plastry tofu do uzyskania lekkiej chrupkości. Jeśli przygotowujemy kurczaka to robimy tak samo - smażymy go do zrumienienia. 
4. Do podsmażonego szpinaku dodać pokrojone w kostkę pomidory, pastę Tikka Masala oraz koncentrat pomidorowy, doprawić solą, cukrem i pieprzem. Podsmażyć około 3-5 minut. 
5. Do szpinaku z pomidorami dodać podsmażone tofu lub pierś z kurczaka, chwilę podsmażyć. 

Podawać z ryżem – najlepiej jaśminowym lub basmati.
Smacznego!

Czy nie wyglądają jak glony? Powiedzcie sami :)



środa, 23 listopada 2011

Wołowina po burgundzku i kolejna odsłona szycia

Przygotowania do wczorajszego obiadu trochę trwały ale warto było wreszcie zjeść coś innego niż nieśmiertelny w moim domu kurczak. Nawet mój mąż stwierdził, że mimo, że to nie kura i smakuje krową to jest pyszne!!! To dla mnie najlepszy komentarz :)

Tak więc podliczając czas na przygotowania: 1 godzina + czas na gotowanie: 3 godziny + czas na dogotowanie: 30 min + czas na jedzenie: 10 min :) wyszła z tego prawie cała niedziela. Ale dla smaku może nieco odmienionego od tradycyjnego boeuf bourguignon powstała pyszna wołowina wg przepisu:

Wołowina po burgundzku:

Składniki:
1,5 kg wołowiny bez kości
1 duża cebula
5 małych szalotek 
4 spore marchewki
4 ząbki czosnku
100g pieczarek
100 g wędzonego boczku
1 butelka czerwonego wytrawnego wina
3 listki laurowe, 
łyżka tymianku
3-4 ziela angielskie
sól, pieprz, cukier
3-4 łyżku przecieru pomidorowego
2 szklanki bulionu wołowego
oliwa 
masło
mąka do obtoczenia mięsa


Sposób przygotowania:
Wołowinę pokroiłam w grubszą kostkę ok. 3x3. Następnie trzeba Wrzucić ją do garnka razem z przyprawami i zalać butelką czerwonego wina. Przykryć i wstawić na noc do lodówki. Ma to na celu zmiękczenie mięsa.

Następnego dnia przy pomocy łyżki cedzakowej wyjęłam mięso, marynata (wino) będzie potrzebna. Na patelni rozgrzałam oliwę razem z masłem. Osuszone mięso obtoczyłam w mące i obsmażyłam partiami na patelni. 

Następnie dużą cebule pokroiłam w piórka, zrumieniłam na patelni (na tej samej gdzie smażyło się mięso) i dodałam do mięsa. To samo zrobiłam z marchewkami pokrojonymi w plastry.

Na patelnię gdzie się smażyły warzywa wlewamy wino tak do odparowania, potem przelewamy wino do warzyw z mięsem, dolewamy również bulionu tak żeby nam wszystko zakryło (pozostały bulion dodamy w trakcie gotowania). Dodałam 3 łyżeczki przecieru pomidorowego oraz zgniecione nożem ząbki czosnku i całość gotowałam przez ok. 2 godziny, na małym ogniu.

Po tym czasie na oliwie obsmażyłam pokrojone pieczarki z szalotkami. Następnie dodałam do nich pokrojony w paseczki boczek i poczekałam aż się wytopi. Całość przełożyłam do garnka z mięsem. Jeśli jest potrzeba można dodać resztę bulionu. W razie potrzeby można też przyprawić - gotowałam jeszcze przez ok. 1 godzinę. 

Po sprawdzeniu okazało się, że wołowina jest jeszcze twardawa więc dałam jej jeszcze 30-40 min "na dojście" a w tym czasie zostały ugotowane ziemniaczki. 

Po tym czasie można posiekać natkę pietruszki i posypać nasze danie.

Całość wyszła palce lizać! SMACZNEGO! Zdjęć nie zdążyłam zrobić - tak szybko zniknęła!


***********************************************************

Jeśli chodzi  o moją dalszą  przygodę z szyciem to wczoraj powstawał worek na torebki foliowe, które dziwnym sposobem walały się po całym mieszkaniu aż w końcu mnie zirytowały. Fantastyczna instrukcja dla początkujących takich jak ja znajduje się TUTAJ

Do kompletu powstały jeszcze ściereczka i rękawica kuchenna mojego pomysłu :) Poza tym, że rękawica wyszła ciut za mała to w sumie wszystko gra! 



Aha i mój kochany mąż obiecał mi moją własną maszynę do szycia!!! Super - już się nie mogę doczekać aż ją będę wybierać :D
Może macie jakieś modele do polecenia? Bo kompletnie się na tym nie znam...


PS a tak oto mój ukochany czworonóg pomaga mi pisać posty na blogu...


... czyż nie jest kochany!